Bolesław Piecha udaje się właśnie na zasłużoną emeryturę do Senatu.

 

Betonowy mur – nie do ruszenia
Wybory uzupełniające do Senatu w okręgu rybnicko-mikołowskim dobiegły końca, a właściwie zrobiło się o nich głośno dopiero po ogłoszeniu wyników. Telewizje ogólnopolskie raczej nie pokazywały jako takiej kampanii wyborczej, nie prezentowały sylwetek kandydatów itp., co jest logiczne i nawet zrozumiałe, w końcu były to wybory lokalne. Tyle, że wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego dla mediów, na różne aktualne tematy polityczne (ponieważ z wiadomych względów przebywał on w Rybniku), nadawane były na tle transparentów Bolesława Piechy „Czas na Śląsk”, przy których obok Prezesa PiS –u można było zobaczyć stojącego - zupełnie przez przypadek - kandydata na senatora. Pomijając krypto reklamy Piechy w telewizji, czy można mówić o równych szansach dla wszystkich kandydatów, kiedy PiS przeznaczyło na promowanie swojego człowieka publiczne partyjne pieniądze, a pozostałe organizacje pozaparlamentarne musiały finansować się ze składek sympatyków?
Niestety, ale zdaje się, że łatwiej jest rozbić głową mur, niż za pomocą demokratycznego mechanizmu - wyborów „powszechnych, równych, bezpośrednich, tajnych” zmienić rozkład sił w postaci twardego politycznego betonu, zbudowanego na solidnie utkanej medialnej manipulacji.
 
                                                        Propagandowe zwycięstwo
Po ogłoszeniu wyników wyborów, na całą Polskę poszła fama o wielkim sukcesie PiS-u i klęsce Platformy. Drobne wybory uzupełniające do Senatu, zamieniły się w bitwę o psychologiczną przewagę nad przeciwnikiem.
Spośród ośmiu kandydatów do Senatu, tylko Bolesław Piecha pełnił znaczący urząd posła, i choć przyzwoitość nie powinna mu była pozwolić startować, to paradoksalnie właśnie on zdobył kolejny mandat. W dodatku jednym z jego haseł promujących było: „Śląsk potrzebuje ambasadora w Warszawie”, zupełnie tak, jakby dotąd poseł spędzał cały czas w jakimś innym miejscu, niż stolica. Przykro patrzeć na to, że ludzie zamiast dać szansę młodemu, myślącego człowiekowi z konkretnymi, wyrazistymi poglądami, reprezentującemu jakieś idee, jak np. Pawłowi Polokowi z Ruchu Autonomii Śląska, woleli zapewnić staremu sejmowemu wyjadaczowi spokojną emeryturę w Senacie.
Jak widać dla wyznawców PiS nie ma większego znaczenia, spójność i ciągłość prac sejmowych, ważne, że Platforma dostała od wyborców czerwoną kartkę.  „Dowalenie” PO jest warte dużo więcej niż prawidłowe funkcjonowanie komisji zdrowia. Politycy przez takie działania dają do zrozumienia, że nie przywiązują zbyt wielkiej wagi do swoich obowiązków: raz można być w Sejmie, na drugi dzień w Senacie. Natomiast niezwykle razi powszechna akceptacja społeczna dla ogólnego,politycznego wyrachowania.
W miejsce Piechy do Sejmu wchodzi Grzegorz Janik – były parlamentarzysta, z wykształcenia nauczyciel wf -u . O wiele lepiej byłoby gdyby to on startował do Senatu, ale z racji dużo mniejszej popularności od byłego wiceministra zdrowia, nie byłby dla Kaczyńskiego w tych wyborach pewniakiem. Kierownictwu PiS trudno było ukrywać, że partia potrzebowała tego zwycięstwa w celach propagandowych (przełamanie złej passy wyborczych porażek), dlatego musieli postawić wszystko na jedną kartę i poświęcić spełniającego się w pracy szefa komisji sejmowej, specjalistę w dziedzinie zdrowia.
W czasie kampanii PiS zorganizowało wyjazdowe posiedzenie Klubu Parlamentarnego w Rybniku (12-14 kwietnia). Oto jak uzasadniał decyzję o doborze miejsca rzecznik Adam Hofman: „Śląsk kojarzy się nam nie z tym, co powinien. Bo my, myśląc o Śląsku, powinniśmy myśleć o dobrze wykształconych ludziach, pięknie przyrody. Dlatego chcemy tu ściągnąć wielu posłów i senatorów PiS, po to, by oni zobaczyli Śląsk, sprawdzili, jak on się zmienia i potem tę informację przekazali w swoich regionach”
Wyborcy tej partii najwyraźniej lubią jak robi się z nich idiotów i to w dodatku za ich własne pieniądze. Słowa Hofmana o przyczynie zorganizowania posiedzenia klubu akurat na Śląsku urągają inteligencji nawet mało inteligentnego mieszkańca Rybnika czy Mikołowa.
 
                                        Władza dla władzy
Jarosław Kaczyński ściągnął na Śląsk najważniejszych posłów z całej Polski, którzy za pomocą sprytnej agitacji na mieszkańcach okręgu wyborczego nr 73, dokonali transferu Bolesława Piechy z Sejmu do Senatu.  Poświęcił kilka dobrych dni na rybnicką propagandę, (pobyt, spotkania, rozmowy z mieszkańcami) podczas gdy Tusk podobno nawet nie wiedział o tym, że jego kandydat startuje – co (jeśli to jest prawdą) bardzo dobrze o nim świadczy. Bo cóż to by był za premier, który porzuciłby kierowanie państwem, po to aby na tydzień czasu zamieszkać w namiocie wyborczym i walczyć dla swojej partii o jedno miejsce w Senacie. Działalność Jarosława Kaczyńskiego w polityce polega właśnie głównie na obmyślaniu strategii, knuciu, rozgrywaniu, jak zdobyć władzę, a nie na rozwiązywaniu codziennych problemów swoich wyborców. Widocznie jego zwolennikom odpowiad fakt, że politycy uprawiają politykę dla polityki, a władza jest dla władzy, nie dla ludzi.